Coraz więcej producentów aut wzbogaca standardowe wyposażenie swoich wyrobów o nawigację gps. Wydaje się to doskonałą propozycją, albowiem zwalnia kierowcę z konieczności kupowania dodatkowego sprzętu. Czy jednak takie preinstalowane rozwiązania mają rzeczywiście tyle zalet? Skoro zdecydowaliśmy się w ogóle postawić takie pytanie, można się domyślać, że odpowiedź jest przecząca. Niestety większość nawigacji fabrycznych, nawet w bardzo cenionych samochodach, pozostawia sporo do życzenia. Dokładność map jest niezadowalająca, czasami brakuje niektórych dróg z terenu Polski, co w pewnych sytuacjach może uniemożliwić efektywne nawigowanie. Chyba nie tego oczekujemy jako użytkownicy czterech kółek.

 

Inną bolączką takich map jest kiepska obsługa punktów POI, czyli ważnych miejsc spotykanych na trasie. Są to przede wszystkim stacje paliw, obiekty gastronomiczne, szpitale i przychodnie lub hotele i pensjonaty. Trzeba jednak przyznać, że POI sprawia kłopoty nawet twórcom zewnętrznych nawigacji oraz udostępnianych do pobrania map. Szkoda, że koncerny motoryzacyjne nie wyprzedziły ich przynajmniej na tym odcinku.

 

Inżynierowie odpowiedzialni za nawigacyjne gadżety w samochodach często przegrywają wyścig z czasem. Mapy, które zostaną wgrane do systemów są często gotowe z dużym wyprzedzeniem, więc mogą nie uwzględniać dróg oddanych do użytku w „międzyczasie”. Jest nad czym popracować.